Forum Karpacki Związek Pszczelarzy Strona Główna

Colony Collapse Disorder (CCD) w Polsce
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Karpacki Związek Pszczelarzy Strona Główna -> Gospodarka pasieczna
Autor Wiadomość
Maciej Winiarski



Dołączył: 12 Sty 2010
Posty: 282
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 19 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Opola

PostWysłany: Pią 9:31, 27 Sty 2012    Temat postu:

dzień dobry Państwu,

większość badaczy wyraża pogląd, że Varroa destructor przeszła na pszczołę miodną (Apis mellifera ssp.) około 100 lat temu. W miarę jak posuwała się budowa kolei transsyberyjskiej (1891-1916), powstawały malutkie przystanki kolejowe i kilka domów, gdzie osiedlani byli kolejarze (również Rosjanie), wysyłani tam z całego imperium. Niektórzy z nich przywozili na Syberię swoje pszczoły i tak oto nastąpiło pierwsze zetknięcie się azjatyckiej pszczoły miodnej (Apis cerana cerana) z europejską (Apis mellifera - poza naszym kontynentem jest nazywana europejską pszczołą miodną). I to wtedy właśnie najprawdopodobniej musiało nastąpić przejście pasożyta na pszczołę miodną.

Jeżeli chodzi o Varroa d. to występuje ona w dwóch typach: koreański (zwany też rosyjskim) i japoński. Ten drugi typ jest stosunkowo łagodny i jego szkodliwość bardziej polega na zarażaniu pszczół chorobami wirusowymi niż na bezpośrednim niszczeniu rodziny pszczelej. Typ ten, poza Japonią, występuje tylko w Ameryce Południowej i głównie dlatego są tam odnotowywane stosunkowo niewielkie straty pogłowia pszczół. Stąd też, niesłusznie pszczelarze-praktycy na całym świecie, przypisują nadzwyczajne możliwości obronne dla pszczół południowo-amerykańskich. To wyjątkowe cechy typu japońskiego Varroa d. sprawiają, że w Ameryce Południowej nie giną na tę chorobę pszczoły, a nie nadzwyczajne możliwości obronne tamtejszej pszczoły miodnej. Polska - niestety - wraz resztą Europy, Azją, Ameryką Północną i Afryką, została opanowana przez typ rosyjski Varroa d., który jest znacznie agresywniejszy od typu japońskiego.

Apis cerana w zasadzie jest pszczołą tropikalną, w związku z tym V. destructor rozwija się na niej tylko na czerwiu trutowym. Jednak miliony lat ewolucji spowodowały, że z pszczoły tropikalnej wyodrębniły się podgatunki znoszące ciężkie zimy, w północno-wschodniej Azji i wysokich górach. Są to Apis cerana cerana (Nadmorski Kraj), A. c. japonensis, A. c. ussurensis i inne. Nie dotarłem jeszcze do odpowiednich materiałów opisujących zachowanie się warrozy na A. c. cerana (najpopularniejsza z miejscowych pszczół na Dalekim Wschodzie), lecz przypuszczam, że to właśnie na tej pszczole mogło (???) nastąpić przystosowanie V. destructor do rozwoju również na czerwiu pszczelim, bowiem jak by ten pasożyt przeżył na tej pszczole długie miesiące syberyjskiej zimy? Gdyby ktoś z Państwa miał dostęp do informacji o biologii A. cerana cerana, to byłbym bardzo wdzięczny za linki. Niestety znam tylko angielski i rosyjski, dlatego bardzo proszę o ewentualne linki do stron tylko w tych językach.

W następnym poście, jeszcze powiem Państwu kilka słów o A. c. cerana i rozwoju V. destructor na naszej pszczole miodnej.

Pozdrawiam

Wiedza jest jedynym zasobem,
który rozwija się poprzez jej używanie.

Amer.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Maciej Winiarski dnia Nie 12:16, 29 Sty 2012, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Maciej Winiarski



Dołączył: 12 Sty 2010
Posty: 282
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 19 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Opola

PostWysłany: Wto 10:40, 31 Sty 2012    Temat postu:

Dzień dobry Państwu,

"...lecz przypuszczam, że to właśnie na tej pszczole mogło (???) nastąpić przystosowanie V. destructor do rozwoju również na czerwiu pszczelim,..."

Byłoby zbyt pięknie, aby procesy ewolucyjne u zwierząt i roślin zachodziły, tak jak człowiek sobie wyobraża...

Samice V. destructor schodzą wprawdzie do czerwiu pszczelego Apis cerana, ale nie następuje na tym czerwiu dalszy rozwój tych roztoczy, ponieważ larwy robotnic A. cerana za mało wytwarzają hormonu juwenilnego, który jest niezbędny do pełnego rozwoju pierwszego jaja. Jak Państwo doskonale wiedzą z pierwszego jaja zniesionego przez samicę V. destructor, zawsze wylęga się samiec, który jeszcze w komórce (pod zasklepem) kopuluje z młodymi samicami tego pasożyta. Tak więc, zbyt niski poziom tego hormonu wytwarzanego przez czerw pszczeli jest przyczyną niemożności pełnego rozwoju tych roztoczy na czerwiu pszczelim u Apis cerana. Tylko jak samice V. destructor przeżywają długie okresy zimowe na Syberii? Natomiast, V. destructor przechodząc na Apis mellifera nie miała tego problemu, bowiem zarówno na czerwiu trutowym jak i pszczelim poziom hormonu juwenilnego jest taki sam. I to jest podstawowa przyczyna klęski naszych pszczół, bowiem możliwość rozwoju tych roztoczy również na czerwiu pszczelim, przy równocześnie bardzo słabych mechanizmach obronnych, ustawiła pszczołę miodną w stosunku do nowego pasożyta na przegranej pozycji. Świetnie te zjawiska opisuje Pan Profesor Jerzy Woyke.

Za oknami naszych domów jest silny mróz, zatem zostawmy na chwilę biologię Varroa destructor, a zajmijmy się zimowlą pszczoły miodnej.

Badania dr L.C. Farrara w latach trzydziestych XX w. udowodniły, że pszczoły po utworzeniu kłębu zimowego, ogrzewają tylko przestrzeń zajmowaną przez kłąb zimowy, który składa się ze ściśle przylegających do siebie pszczół, tworzących tzw. otoczkę i z luźnego centrum kłębu, w którym przebywa i porusza się królowa. Wg wielu badaczy temperatura otoczki wynosi +12 stopni C. i nie spada poniżej + 10 stopni C., a w centrum +24 stopni C. niezależnie od tego jaka temperatura ujemna jest na zewnątrz kłębu. Oczywiście, jeżeli w centrum mamy czerw to temperatura jest w nim utrzymywana od +32 do +35 stopni C. O ogromnej możliwości regulowania temperatury przez kłąb zimowy świadczą doświadczenia przeprowadzone przez E.E Southwicka, który niewielki kłąb zimowy złożony z 1500 pszczół umieścił w temperaturze -56 stopni C.! Nic złego pszczołom nie działo się. Potrafiły utrzymywać wyżej podane temperatury kłębu! Dopiero w temperaturze -80 stopni C. po trzech dobach zaczęła obniżać się temperatura centrum i pszczoły zaczęły umierać.

W związku z powyższym opisem zachowania się pszczół, okazało się, że tuż poza otoczką temperatura ula wyrównuje się z temperaturą panującą na zewnątrz ula. Dlatego dr Farrar uważa, że nie ma sensu ocieplanie uli, bo i tak w końcu temperatury zewnętrzna z wewnętrzną ula (oczywiście, mowa jest o temp. wewnątrz ula nie zajętej przez kłąb zimowy) wyrównają się. Stąd też amerykańscy pszczelarze od drugiej połowy lat czterdziestych XX w. zarzucili jakiekolwiek ocieplanie uli, uważając, że ta praca jest nie tylko bezsensowna ale, że SZKODZI PSZCZOŁOM. Wiele lat później do podobnych wniosków doszła Pani Profesor B. Chuda-Mickiewicz (1994), która podała, że temperatura w ulach jednościennych (drewnianych) wyrównuje się z zewnętrzną temeperaturą po dwóch godzinach, a w ulach ocieplonych (drewnianych) dopiero po 10-12 godzinach. Zatem, z punktu widzenia obserwacji przebiegu temperatur wewnątrz ula lecz na zewnątrz kłębu zimowego, oraz ścisłej obserwacji rodziny pszczelej podczas zimowli - ocieplanie uli nie ma najmniejszego sensu.

A jak zdaniem dr Farrara, przebiega sama zimowla pszczół w ulach nieocieplonych (drewnianych z pojedynczą ścianką)? ZUŻYCIE POKARMU.
W pierwszym okresie zimowli (bezczerwiowym) zużycie pokarmu jest trochę mniejsze niż w ulach ocieplonych (patrz reguła van Hoffa), a w drugim okresie zwiększone z racji zapotrzebowania czerwiu na ciepło i pokarm. W sumie pszczołom należy dać 15-20 % więcej pokarmu w porównaniu do uli ocieplonych. A jaki wpływ mają ule nieocieplone na rozwój rodziny pszczelej? Badania tego badacza wykazały, że pszczoły w ulach jednościennych lepiej się rozwijają w porównaniu do ocieplonych. Dlaczego? Otóż, ścianki takich uli szybciej się nagrzewają (wystarcza 2 godz. operacji słonecznej) i na krótko podnosi się temperatura wewnątrz ula. Pozwala to pszczołom na rozluźnienie kłębu zimowego i przesunięcie się kłębu na te części ramek, które są obłożone miodem lub cukrem. W związku z tym pszczoły w ulach nieocieplanych rozwijają się szybciej, są na wiosnę zdrowsze i silniejsze, a w ulach nie ma śladów wilgoci. Natomiast w ulach drewnianych ocieplonych (z podwójną ścianką), albo wykonanych ze styropianu lub pianki poliuretanowej, żadne nagrzewanie się ścianek ula nie ma miejsca i pszczoły muszą czekać, aż temperatura otoczenia ula będzie na tyle wysoka, aby mogły one rozluźnić kłąb.

Niestety, posiadam wyłącznie ule ocieplone, ale od kilku lat nie stosuję ocieplenia górnego. Również teraz, w te dość ostre mrozy. Jak takie postępowanie wpływa na zdrowie pszczół, a zwłaszcza na przeżywalność warroz? O tym i o innych sprawach napiszę w następnym poście

Pozdrawiam

P.S.
NIE WOLNO TERAZ ZDEJMOWAĆ OCIEPLENIA GÓRNEGO!!! PSZCZOŁY MUSZĄ BYĆ PRZYZWYCZAJANE DO SUROWEGO SPOSOBU ŻYCIA OD JESIENI.


Wiedza jest jedynym zasobem,
który rozwija się poprzez jej używanie.

Amer.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Maciej Winiarski dnia Śro 10:25, 01 Lut 2012, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Maciej Winiarski



Dołączył: 12 Sty 2010
Posty: 282
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 19 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Opola

PostWysłany: Śro 10:43, 01 Lut 2012    Temat postu:

Dzień dobry Państwu,

jeszcze tytułem uzupełnienia poprzedniego postu, podam, że amerykańscy uczeni nie przejmują się sprawą zimowego czerwienia matek. Uważają oni, że młode pszczoły, pomimo braku możliwości oblatywania się wraz równoczesnym oczyszczaniem przewodu pokarmowego, potrafią przeżyć do wiosny i że są one rodzinie pszczelej bardzo potrzebne. Jak dotąd nie znalazłem w literaturze przedmiotu wyjaśnienia jak świeżo wygryzione pszczoły rozwiązują problem wydalania kału w przypadku niemożliwości oblatywania się przez okres np. 2 miesięcy. U nas w Polsce uważa się, że zbyt wczesne czerwienie matek stanowi dodatkowe obciążenie dla rodziny, a młode pszczoły zbyt wcześnie wygryzione - po prostu giną. Niestety, w tym zakresie nie mam własnych obserwacji i w związku z tym muszę opierać się opiniach innych.

Opis z dwóch ostatnich postów świadczy o tym, że pszczoła miodna doskonale dostosowała się do zmiennych warunków atmosferycznych klimatu umiarkowanego. Przecież, kto w przyrodzie ociepla dziuple zdziczałym pszczołom. Do niedawna doskonale radziły sobie, żyjąc przez kilkanaście lat w tej samej dziupli. Do czasu. Aż do pojawienia się warrozy. Ale to już inny temat.

Pozdrawiam

Wiedza jest jedynym zasobem,
który rozwija się poprzez jej używanie.

Amer.

P.S.
http://www.youtube.com/watch?v=2GAFVYVieYA -Królowa Słońca - zagrożenie dla pszczół. Pomimo, iż film ten jest długi (ponad godzinny) i pomimo, iż miejscami posiada niepotrzebne dłużyzny, to gorąco ten film polecam do cierpliwego oglądania od pierwszej klatki do ostatniej. Dawno tak ciepłego, pełnego miłości do pszczół filmu nie widziałem!


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Maciej Winiarski dnia Pon 11:03, 06 Lut 2012, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Maciej Winiarski



Dołączył: 12 Sty 2010
Posty: 282
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 19 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Opola

PostWysłany: Pon 18:39, 06 Lut 2012    Temat postu:

Dobry wieczór Państwu,

po tych dwóch postach powstaje fundamentalne pytanie: jak w takich warunkach, jakie są teraz za oknem (silne mrozy) zimować pszczoły bez żadnego ocieplenia? Odpowiedź jest dość prosta, ale na samym wstępie należy zastrzec dwie rzeczy: RODZINA PSZCZELA PRZEZNACZONA DO TAKIEJ ZIMOWLI MUSI BYĆ ZDROWA! Zdrowa tzn. wolna od warrozy (na tyle, na ile jest to możliwe), wolna od nosemoz, zgnilca (amerykańskiego i kiślicy, grzybicy wapiennej, itd. Dużo tych chorób jest, ale nie obawiajmy się - jeżeli mamy zadbane pszczoły przez cały sezon, to z reguły wchodzą one w zimowlę zdrowe. Bo jeżeli umieścimy w zimnym ulu pszczoły chore i osłabione to tylko przyspieszymy agonię tej rodziny. Można to porównać do chorego na zapalenie płuc człowieka, któremu każe się skakać do przerębla... Z pewnością nie pomożemy temu człowiekowi.

Drugi warunek, to pszczoły muszą mieć dostatek pożywienia białkowo-węglowodanowego wraz z równoczesnym dostosowaniem wielkości gniazda do siły rodziny.

I. ZIMOWLA RODZIN PSZCZELICH W ULACH DREWNIANYCH Z POJEDYNCZEJ ŚCIANKI Z WYSOKĄ, RUCHOMĄ DENNICĄ (mowa jest o stojakach).

Od momentu dokładania korpusów miodowych, pszczelarz zakłada dennicę osiatkowaną, którą wymienia na dennicę stałą dopiero na przedwiośniu następnego roku. Tak więc mamy pszczoły nakarmione, które żyją w ulach z osiatkowanymi dennicami. Rodziny muszą być nie tylko zdrowe, ale i bardzo silne, aby mogły zimować na dwóch korpusach np. ula Ostrowskiej lub Langsthrota. Aby nie narażać pszczół na bezpośrednie podmuchy wiatru od dołu pod gniazdo zakłada się korpus z pustymi plastrami. Zatem tak przygotowany do zimowli ul składa się (patrząc od dołu) osiatkowanej dennicy, korpusu z pustymi ramkami (spełnia rolę śluzy łagodzącej bezpośrednie podmuchy wiatru), dwóch, a przy wyjątkowo silnych rodzinach trzech korpusów gniazda i daszku (bez żadnych dodatkowych kominków lub szczelin). Oczywiście wylotek jest umieszczony normalnie - na dennicy. Ilość pokarmu zadawana pszczołom na zimę to 16 kg cukru + zapas miodu i pyłku nagromadzony w gnieździe przez pszczoły późnym latem i jesienią. UWAGA! Pszczoły podczas zimowli potrzebują wolnych przestrzeni na ramkach lub między ramkami. Dlatego, nie trzeba niczym wypełniać nawet obszernych szczelin między ramkami jednego korpusu gniazdowego a drugim korpusem. Dlatego pszczelarze rosyjscy zalecają zimowanie pszczół z wywierconymi obszernymi otworami na środku plastra. Ich ule są zaopatrzone w bardzo duże ramki, podobne do naszych warszawskich i dlatego dają swoim kolegom takie zalecenie, co tylko potwierdza moją uwagę.

Niestety nie mam uli jednościennych, a powyższy opis przekazałem Państwu na podstawie odwiedzin jednego z moich Kolegów-Pszczelarzy na Dolnym Śląsku i na podstawie dyskusji z kilkoma innymi pszczelarzami ze Wschodniej Polski. Jednak uporałem się z problemem jesiennego schładzania uli ocieplonych i zimowania pszczół w chłodnych ulach. Szkoda, że nie potrafię wstawiać zdjęć, byłyby wspaniałą ilustracją mojej, następnej wypowiedzi. O tym jak to się robi i jakie to ma konsekwencje na przeżywalność samic roztocza Varroa destructor napiszę następnym razem.

Pozdrawiam

Pszczoły mówią nam, że jeżeli nadal będziemy
mieli eksploatacyjny stosunek do przyrody - to one odejdą!

Wzięte z filmu: Queen of the Sun


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Maciej Winiarski dnia Wto 12:05, 07 Lut 2012, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
krzysglo



Dołączył: 18 Sty 2010
Posty: 74
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: opolskie

PostWysłany: Pon 21:04, 06 Lut 2012    Temat postu:

Maciej Winiarski napisał:
(...)
Szkoda, że nie potrafię wstawiać zdjęć, byłyby wspaniałą ilustracją mojej, następnej wypowiedzi.
(...)


Panie Macieju, zachęcam do skorzystania z krótkiego opisu "jak umieszczać zdjęcia"

Opisałem to w tym wątku:

http://www.kzpnsacz.fora.pl/spostrzezenia-propozycje,3/formatowanie-tekstu-i-wstawianie-zdjec,456.html

Pan Czesław skorzystał z tych porad i już umieszcza zdjęcia na forum.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Maciej Winiarski



Dołączył: 12 Sty 2010
Posty: 282
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 19 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Opola

PostWysłany: Pon 22:24, 06 Lut 2012    Temat postu:

Bardzo dziękuję Panie Krzysztofie,

ale jest to dla mnie za trudne, zatem musi Państwu wystarczyć fabuła słowna.

Pozdrawiam

Pszczoły mówią nam, że jeżeli nadal będziemy
mieli eksploatacyjny stosunek do przyrody - to one odejdą!

Wzięte z filmu: Queen of the Sun


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Maciej Winiarski



Dołączył: 12 Sty 2010
Posty: 282
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 19 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Opola

PostWysłany: Wto 19:04, 07 Lut 2012    Temat postu:

Dobry wieczór Państwu,

w końcu, dzięki Panu Krzysztofowi czegoś się nauczyłem. Mianowicie zaznaczanie tekstu. Tak długo ta nauka trwała, bo oczekiwałem np. na pogrubienie liter w miejscu edytowania tekstu. Dopiero przypadkowe włączenie podglądu uświadomiło mnie, że na edytorze tekstu nie ma żadnej zmiany. Gorzej ze zdjęciami, bo na tym fotosiku pogubiłem się z hasłami, a ten program ponownie mnie nie zarejestruje, chyba że, za parę tysięcy lat... jak ktoś wyczyści założone konta. Bo jak nie wyczyści to chyba nigdy.

No ale do rzeczy. Ponieważ brakuje czasu to w błyskawicznym skrócie sprawa schładzania uli ocieplonych wygląda tak:

1. po zabraniu ramek z miodni celem zakarmienia zimowego pszczół, nie zamykam żadnej uliczki do gniazda. Ul jest zamykany listewkami (snozami) na górnej kondygnacji. Sytuacja jest taka: pod listewkami pusta komora z otwartymi uliczkami do gniazda (6-9 w zależności siły rodziny);
2. Karmienie jednorazowe, wiadrami 10 litrowymi jednym z syropów przemysłowych;
3. po zabraniu pustych wiader, nadal rodziny pszczele muszą ogrzewać gniazdo i pustą komorę nad-gniazdową. Sytuacja tka trwa do momentu mocnego ochłodzenia. Jesienią 2010 do 7 października, a w 2010 do 20 października.
4. Przed zapowiadanym mocnym ochłodzeniem zamyka się uliczki gniazdowe i zimuje pszczoły bez górnego ocieplenia. Jedynym zabezpieczeniem przed zimnem są listewki ramek i beleczki międzyramkowe;
5. Celem takiego postępowania jest jak najwcześniejsze przerwanie czerwienia matek jesienią (szczególnie młodych). Zazwyczaj około Wszystkich Świętych w pasiece nie ma już rodzin z czerwiem.
6. Ocieplenie górne wraz 1 kg ciasta miodowo-cukrowego i dozownikiem olejku eterycznego (zazwyczaj tymiankowego), zadaję najpóźniej z końcem lutego (jeżeli warunki atmosferyczne pozwalają). Tak traktowane w ocieplonych ulach rodziny pszczele nie mają czerwiu w okresie nie krótszym niż 80-90 dni. BRAK CZERWIU W RODZINIE PSZCZELEJ PRZEZ TAK DŁUGI OKRES MA BARDZO POWAŻNE KONSEKWENCJE NA PRZEŻYWALNOŚĆ SAMIC VARROA DESTRUCTOR. Ale o tych konsekwencjach napiszę następnym razem.

Pozdrawiam

Pszczoły mówią nam, że jeżeli nadal będziemy
mieli eksploatacyjny stosunek do przyrody - to one odejdą!

Wzięte z filmu: Queen of the Sun


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Maciej Winiarski dnia Śro 21:45, 08 Lut 2012, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
krzysglo



Dołączył: 18 Sty 2010
Posty: 74
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: opolskie

PostWysłany: Wto 22:25, 07 Lut 2012    Temat postu:

Maciej Winiarski napisał:
[b][b][b]BRAK CZERWIU W RODZINIE PSZCZELEJ PRZEZ TAK DŁUGI OKRES MA BARDZO POWAŻNE KONSEKWENCJE NA PRZEŻYWALNOŚĆ SAMIC VARROA DESTRUCTOR[/b].[/b][/b]


Panie Macieju ta jedna kropka pomiędzy tym "b" zawadza.

Taki powinien być efekt:

BRAK CZERWIU W RODZINIE PSZCZELEJ PRZEZ TAK DŁUGI OKRES MA BARDZO POWAŻNE KONSEKWENCJE NA PRZEŻYWALNOŚĆ SAMIC VARROA DESTRUCTOR


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Maciej Winiarski



Dołączył: 12 Sty 2010
Posty: 282
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 19 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Opola

PostWysłany: Śro 10:46, 08 Lut 2012    Temat postu:

Dzień dobry Państwu,

po moich nieudanych próbach posłużenia się skromnymi środkami technicznymi, jakie daje człowiekowi maszyna komputerowa, bez niepotrzebnej i bezowocnej straty czasu, należy uważnie pochylić się nad skutkami zimowania pszczół w ich naturalnym środowisku, tj. w nieocieplonej atmosferze ula.

Wróćmy na moment do budowy kłębu zimowego. Tym razem interesuje nas centrum kłębu, dlatego, że stwarza ono najlepsze warunki do przezimowania warroz. Przypomnijmy, że temperatura centrum bezczerwiowego wynosi ok. +24 stopni C. a z czerwiem od +32 do +35 stopni C. (optymalna dla czerwiu jest +35 stopni C.). W skład centrum wchodzi królowa wraz mniej lub bardziej liczną grupą pszczół-opiekunek. Opiekunkami z reguły są pszczoły najmłodsze, ale starsze pszczoły też potrafią skutecznie zaopiekować się matką. Młode pszczoły (wygryzione późną jesienią) nie są w stanie przygotować się do pracy w otoczce kłębu. Zatem im więcej jest młodych pszczół w rodzinie pszczelej tym więcej jest młodych pszczół w centrum. Ponieważ młode pszczoły nie uczestniczą w rotacji z otoczką kłębu, w której panuje średnia temp. +12 stopni C., to stanowią one doskonałą żywą "przechowalnię" dla samic V. destructor. Dlatego tak ważne jest przerwanie jesiennego czerwienia matek i utrzymanie rodzin w bezczerwiowym stanie aż do końca lutego. ZAZWYCZAJ TO SIĘ NIE UDAJE, PONIEWAŻ NA WSZYSTKIE LINIE PSZCZÓŁ RASY KRAIŃSKIEJ (pamiętajmy, że ta pszczoła przyszła do nas z Półwyspu Bałkańskiego, wraz całym ewolucyjnie dostosowanym do łagodniejszego klimatu, garniturem genów, wywołującym określone zachowania tej pszczoły również w czasie zimy), SILNIE ODDZIAŁYWUJE PRESJA CZASU I MŁODE MATKI TEJ RASY ZACZYNAJĄ CZERWIĆ JUŻ NA PRZEŁOMIE STYCZNIA Z LUTYM (w ulach bez ocieplenia).

Moje spostrzeżenia w całej pełni potwierdził w swoim wystąpieniu na XX Biesiadzie "U Sądeckiego Bartnika" dr P. Chmara z Ukrainy. On po ostatnim dużym pożytku (chyba chodzi o grykę) daje królową do bezramowego izolatora, w którym nie może ona czerwić, aż do wiosny. W ten sposób okres bezczerwiowy przedłuża on do 5-6 miesięcy, a do zimowli wchodzą same pszczoły dojrzałe (DOJRZAŁE, A NIE STARE!). Tak oto w swoich ulach tworzy on to samo co pszczoła Primorska, która w Nadmorskim Kraju spokojnie współżyje z warrozą od ponad 100 lat. Po prostu, tak długi okres czasu bez czerwiu sprawia, iż tylko pojedyncze samice pasożyta przeżywają tak długo. W ten sposób doprowadza on do samowyleczenia rodzin z warrozy. Tak na marginesie, jestem zdumiony, że tak ciekawe doniesienie przeszło prawie bez echa w polskiej prasie pszczelarskiej (tylko "Pszczelarstwo zamieściło kilka zdań), nie wspominając już o próbach zajęcia stanowiska do tego doniesienia przez przedstawicieli świata nauki.

Ze swojej strony mam prośbę do Państwa. Może ktoś z Was ma kontakt z Panem dr P. Chmarą, ponieważ chciałbym z nim skontaktować się celem uzyskania bardziej szczegółowych objaśnień jego eksperymentu. Byłbym bardzo wdzięczny za telefon lub e-mail do niego.

Wróćmy jeszcze do naszych pszczół. A co się dzieje jeżeli królowa nie przerywa czerwienia również zimą? Oczywiście, w centrum kłębu powstają doskonałe warunki do rozmnażania się warrozy. Tylko, że... komórek z czerwiem jest bardzo mało, a chętnych do zasiedlenia się na larwach wielu... Powstaje taka oto sytuacja, że do nielicznych dojrzewających larw wchodzi zbyt wiele samic V. destructor (od 6 do 10) i larwa tak zasiedlona samicami i ich potomstwem nie ma szans na przeżycie i umiera. Powoduje to śmierć całego potomstwa samic V. destructor i ich części - najstarsze samice wymierają, a młodsze wychodzą na zewnątrz komórki i dalej pasożytują na pszczołach, oczekując na następną okazję. Sytuacja ta trwa tak długo, dopóki nie ustali się stan równowagi między liczbą pasożytujących roztoczy a liczbą znoszonych jaj, co zazwyczaj ma miejsce na przedwiośniu (wtedy warroz w ulu jest najmniej). Jednak jeżeli pszczelarz skuteczne leczył pszczoły i w zimowlę wchodzi mało żywych samic V. destructor, to wówczas rozmnażanie pasożytów w rodzinie z czerwiem, również zimą odbywa się bez przeszkód.

W następnym poście dokończę powyższe rozważania i opiszę Państwu wyniki mojego eksperymentu.

Pozdrawiam


Pszczoły mówią nam, że jeżeli nadal będziemy
mieli eksploatacyjny stosunek do przyrody - to one odejdą!

Wzięte z filmu: Queen of the Sun


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Maciej Winiarski dnia Czw 19:13, 09 Lut 2012, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Maciej Winiarski



Dołączył: 12 Sty 2010
Posty: 282
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 19 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Opola

PostWysłany: Czw 11:26, 09 Lut 2012    Temat postu:

Dzień dobry Państwu,

po tych "utarczkach" z komputerem o jakieś sensowne znaczenie tekstów, muszę szybko kończyć moje opisy, ponieważ do końca zimy przyjąłem dwa duże projekty do realizacji. A propos "utarczek", jeżeli ktoś z Państwa ma ten sam problem co ja, tzn. komputer nie chce się go "słuchać", to proszę uprzejmie wyłączyć BBCode, który znajduje się pod edytorem tekstu. Jeżeli owo BBCode będzie aktywne, to w żaden sposób nie zaznaczycie fragmentu tekstu. Ja doszedłem do tego "drogą przez mękę", czyli metodą niezliczonej ilości prób i błędów. Dowód, że komputer już się mnie "słucha" mają Państwo poniżej.

Zatem krótko o eksperymencie. Od jesieni 2007 roku potraktowałem 10 uli jak w poprzednim poście opisałem, ponadto zostawiłem je na zimę bez górnego ocieplenia. Na wiosnę 2008 r. dla celów porównawczych odymiłem 10 uli zimnych i 10 uli ocieplonych. Wyniki były wręcz zaskakujące. W ulach schładzanych od momentu karmienia na zimę i utrzymywanych do końca lutego bez górnego ocieplenia, "sypnęło" martwymi roztoczami trzy razy mniej w porównaniu do uli ocieplonych już jesienią. Wyniki te były na tyle zachęcające, że od jesieni 2008 r. w pasiece wykonałem taką oto woltę: tylko 10 uli dla celów porównawczych było tradycyjnie ocieplanych, a cała reszta musiała przejść proces wczesnojesiennego schładzania i zimowania w ulach bez górnego ocieplenia. Taka decyzja była związana z dość dużym ryzykiem, ponieważ w owym czasie gospodarowałem jeszcze na 80-pniowej pasiece. Ale opłaciło się. Wyniki obserwacji w następnych latach, w całej pełni potwierdziły pierwszą obserwację. Eksperyment zostanie zakończony wiosną bieżącego roku i po obliczeniu przedziału ufności, wyniki eksperymentu zostaną opublikowane w prasie pszczelarskiej.

Ale na tym "świetlanym" obrazie są pewne wyjątki. Prawie każdej zimy zdarza się, że w ulach ocieplonych znajduje się jedna rodzina lub dwie, która "sypie" na wiosnę bardzo mało warroz. I odwrotnie: prawie każdej zimy zdarza się, że w grupie 10 uli schłodzonych znajduje się jedna rodzina, która "sypie" na wiosnę warrozą wyjątkowo dużo. Jak można te odchylenia zinterpretować. W pierwszym przypadku (ule ocieplone) trafiają się matki, które w sposób naturalny same przerywają czerwienie, tak jak to "drzewiej" bywało, tzn. w dawnych czasach z reguły matki przerywały czerwienie już w październiku. Jestem przekonany (może się mylę), że współcześnie w hodowli matek ten szczegół nie jest brany pod uwagę w selekcji i doborze par rodzicielskich do rozpłodu. Drugi z opisanych przypadków jest trudniejszy do wyjaśnienia. Wydaje się, że tu może zachodzić takie oto zjawisko: młoda matka posiada tak potężny potencjał rozrodczy, że pszczoły robią wszystko, aby swojej królowej umożliwić znoszenie jaj. W moim przypadku, późną jesienią (w okresie zamykania uliczek) znajduję rodzinę lub dwie, która "zamurowała" woskiem i kitem owe uliczki - wiadomo w jakim celu. W takiej rodzinie królowa chyba nie przerywa czerwienie w ogóle, albo ma wyjątkowo krótką przerwę zimową w znoszeniu jaj. Nie wiem czy podobna sytuacja może wystąpić w ulach jednościennych, a zwłaszcza posadowionych na osiatkowanych dennicach. Może by ktoś z Państwa napisał na ten temat.

W tym miejscu nasuwa mi się taka oto myśl: wielu naukowców i pszczelarzy rozważa jak przenieść cechy odporności na warrozę z Apis cerana na Apis mellifera. Przecież te dwa gatunki nie krzyżują się. W badaniach okazało się, że jeżeli nawet w sposób sztuczny nastąpi krzyżowe zapłodnienie jaja, to na etapie blastuli połączone chromosomy rozpadają się i dopiero co zaczęte nowe życie - zamiera. A czy nie łatwiej byłoby wyselekcjonować rasy pszczoły miodnej, których matki najnormalniej w świecie w październiku przerywałyby czerwienie i zaczynały po trzech miesiącach? A może należałoby wrócić do pszczoły rasy środkowoeuropejskiej, która do końca XVIII wieku była dominująca na ziemiach Polski? Przecież pszczoła ta ma wpisane w geny długą, zimową przerwę w czerwieniu. Wiem, wiem - nie do nas te pytania. Przepraszam, pewnie niepotrzebnie o tym piszę...

W następnym poście opiszę w telegraficznym skrócie pozostałe elementy mojej metody zintegrowanej walki z warrozą.

Pozdrawiam

Pszczoły mówią nam, że jeżeli nadal będziemy
mieli eksploatacyjny stosunek do przyrody - to one odejdą!


Wzięte z filmu: Queen of the Sun


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Maciej Winiarski dnia Pon 11:23, 09 Kwi 2012, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Maciej Winiarski



Dołączył: 12 Sty 2010
Posty: 282
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 19 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Opola

PostWysłany: Czw 13:50, 09 Lut 2012    Temat postu:

Ponownie dzień dobry Państwu,

Postępowanie na przedwiośniu
jak tylko kończą się silne mrozy w lutym zakładam ocieplenie górne wraz z równoczesnym założeniem ciasta miodowo-cukrowego i dozownikiem na krople olejku tymiankowego. Do dozownika wkraplam 5-6 kropel tego olejku. Dozowniki zabiera się na 3-4 tygodnie przed założeniem miodni. W okresie, kiedy na rynku był dostępny Tymowarol, który był wykonywany na bazie olejku tymiankowego, ulotka dołączana do tego leku informowała, iż lek ten zabija 80 % samic V. destructor. Ja wychodzę z założenia, że wskaźnik ten jest znacznie niższy, ale na przedwiośniu każda zabita warroza, to osobisty sukces pszczelarza. Myślę, że można przyjąć skuteczność leku w 50%. Przy osobistym aplikowaniu lekarstwa do dozowników należy przestrzegać dyscypliny, tzn. jak jest powiedziane 5-6 kropel olejku, to nie dawać np. podwójnej ilości, gdyż zbyt wysokie stężenie zapachu tymianku może prowadzić do okłębiania matek. Jak wspomniałem w jednym z postów, w 5 ulach założyłem olejek tymiankowy na całą zimę. W styczniu sprawdzałem, pszczoły wyglądały na zdrowe, a zapach tymianku nadal był wyczuwalny. Jak nie stwierdzę negatywnych konsekwencji takiego postępowania, to od jesieni 2012, będę tak postępował z wszystkimi rodzinami.

Tworzenie odkładów. Kiedy zaczynają się w pasiece objawy nastroju rojowego, to tworzę silne, 10-ramowe odkłady, zabierając po 3 ramki czerwiu krytego z niewielką ilością pszczół z każdego ula. Praktycznie wygląda to tak, że dwa ramka zabieram bez pszczół, a jeden z pszczołami. Jak zabiera się rodzinie tak mało pszczół, to przez 3 tygodnie rodzina nie odczuwa ubytku pszczół i produkcja miodu przebiega normalnie. Jednak zastąpienie węzą aż trzech ramek z czerwiem, powoduje taki fakt, że w tej rodzinie nastrój rojowy opada. Równocześnie, należy przypilnować odkłady w ten sposób, że na dziewiąty dzień po założeniu odkładu wyłamujemy wszystkie mateczniki i poddajemy młodą matkę (najlepiej zapłodnioną). Między 20 a 22 dniem po założeniu odkładu, w dzień w dzień trzy razy odymiamy Apiwarolem. Odkład zabiera z rodziny macierzystej 50% samic V. destructor. W odkładzie, począwszy od 20 dnia licząc od daty jego założenia nie ma czerwiu krytego i wówczas mamy całą warrozę "na widelcu". Gdybyśmy nie mieli żadnych pszczół w pasiece, to tych rodzin nie trzeba by było leczyć do następnego roku. A tak rabunki i błądzenie pszczół powoduje, fakt ponownej re-inwazji tego pasożyta i należy te rodziny leczyć normalnie jak inne rodziny. Później (cały sierpień) większość odkładów jest łączona z rodzinami słabszymi w pasiece wg. zasady: po usunięciu starej matki odkład jest dodawany wraz młodą matką do tej słabszej rodziny. I tyle na ten temat.

Jesienne leczenie. Zrezygnowałem z pasków Bayvarolu lub Biowaru. Późną jesienią (w 2011 r. na przełomie listopada i grudnia) odymiane są wszystkie rodziny 3X w ostępach 5 dniowych. Warto dodać, że to nie jest sztywny termin. Odymianie pszczół możemy czasem wykonać bardzo późno jak jesienią 2011 r., a czasami w I połowie października, tak jak to było jesienią 2010 roku. Nie termin jesiennych odymiań jest najważniejszy. Wyrażam pogląd, że odymiamy nasze rodziny w takim terminie, w którym mamy w pasiece jak najmniej czerwiu. Przy tej okazji są liczone osypane warrozy po każdym odymieniu osobno w rodzinach, które biorą udział w eksperymencie (20 rodzin = 10 rodzin ocieplonych + 10 rodzin uli schładzanych). Wyniki są trochę smutnawe. Otóż okazało się, że nie ma istotnych różnic między rodzinami tradycyjnie ocieplanymi, a zimującymi w zimnych ulach. Dlaczego tak się dzieje? Odpowiedzialne za to jest błądzenie pszczół i ewentualne rabunki, które prowadzą do ponownej re-inwazji warrozy.

Reasumując stwierdzam, że w Polsce główną przyczyną znikania pszczół jest wzmagająca się aktywność Varroa destructor. Pasożyt ten z jednej strony coraz bardziej uodparnia się na stosowane do leczenia medykamenty z palety tzw. twardej chemii (z wyjątkiem Apiwarolu), a z drugiej strony nasilające się czynniki cywilizacyjne, powodują osłabienie naszych pszczół i podatność na cały szereg innych chorób, w tym również wirusowych. Jednak podstawą skutecznego pszczelarzenia jest udzielenie pomocy naszym pszczołom, aby samic V. destructor było jak najmniej w naszych ulach. Ze swej strony pragnę stopniowo wycofać się ze stosowania Apiwarolu, oczywiście z wyjątkiem odymiania dla oceny skuteczności tej czy innej metody. Prędzej czy później nastąpi wycofanie również i tego leku z praktyki pszczelarskiej. Pozostaną nam wówczas wyłącznie kwasy organiczne i metody biotechnicznej walki z warrozą. Warto już dzisiaj o tym myśleć.

Przez jakiś czas znowu będę mniej aktywny na tym forum, ale jakby jakaś myśl była niezrozumiała lub gdyby ktoś nie zgadzał się z moimi poglądami, to serdecznie zapraszam do dyskusji i zadawania pytań. W miarę moich możliwości (czyli wiedzy) postaram się na każde pytanie Państwu odpowiedzieć.

Pozdrawiam


Pszczoły mówią nam, że jeżeli nadal będziemy
mieli eksploatacyjny stosunek do przyrody - to one odejdą!

Wzięte z filmu: Queen of the Sun


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Maciej Winiarski dnia Pią 9:22, 10 Lut 2012, w całości zmieniany 3 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
adam18



Dołączył: 27 Mar 2011
Posty: 2
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Elbląg

PostWysłany: Nie 20:54, 25 Mar 2012    Temat postu:

Witam serdecznie i pozdrawiam wszystkich pszczelarzy.
Jednocześnie mam pytanie do p. Macieja i innych użytkowników forum :

Kto stosowali sok z cytryny i cyrop z cukru tzw. Środek Egipski ( publikacja egipskich naukowców.) na warozę i jak oceniacie skuteczność ?


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Maciej Winiarski



Dołączył: 12 Sty 2010
Posty: 282
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 19 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Opola

PostWysłany: Pią 9:02, 30 Mar 2012    Temat postu:

Dzień dobry Państwu,

Kto stosowali sok z cytryny i cyrop z cukru tzw. Środek Egipski ( publikacja egipskich naukowców.) na warozę i jak oceniacie skuteczność ?


Szanowny Panie Adamie,
metodę leczenia pszczół przy pomocy kwasu cytrynowego znam tylko z literatury przedmiotu. Gdyby zdecydował się Pan na jej zastosowanie to radzę zacząć od małej ilości rodzin, np. 10 % stanu pasieki. Wówczas, ewentualne niepowodzenie metody, pszczelarz nie odczuwa zbyt boleśnie.

Dlatego pozwolę sobie w tym zwiastunie przedstawić własną pasiekę (jest to istotne przy omawianiu niektórych czynników jakoby wpływających na to zjawisko w Polsce). Tak więc gospodaruję na nietypowych 11-ramowych ulach wielkopolskich i pasiece przydomowej (stacjonarnej) mam około 80 rodzin (w tym roku zazimowałem 75). Pasieka posadowiona jest w otoczeniu dużych areałów gruntów uprawnych należących do rolników (lepiej może do przedsiębiorców rolnych), którzy uzyskują bardzo wysokie plony roślin. Aby je uzyskać to owych rolników gospodarowanie charakteryzuje się niezwykle wysokim poziomem nawożenia i chemizacji upraw (pow. opolski, woj. opolskie).

Zacytowałem sam siebie, czego zazwyczaj autorzy postów nie czynią. Ale zabieg ten jest niezbędny, aby zrozumieć, że za "znikanie" pszczół nie są winne wyłącznie środki chemiczne najnowszej generacji. Zatem, czy manifestacja pszczelarzy z 15 marca 2012 roku miała sens? Rzecz jasna, że miała sens, bo po pierwsze rośliny genetycznie zmodyfikowane (GMO) ludzkość uprawia na szeroką skalę dopiero od połowy lat 90-tych minionego wieku (w tej chwili ok. 120 mln ha na świecie jest obsiewanych tymi roślinami), dlatego nie znamy w całej pełni negatywnych skutków na zdrowie człowieka i zwierząt (w tej liczbie i pszczół). To samo dotyczy najnowszych, systemicznych środków ochrony roślin z grupy tzw. neonikotynamidów. Jednak najgorszą - moim zdaniem - rzeczą jest systematyczne ograniczanie bioróżnorodności organizmów na polskiej wsi. Zupełnie zmienia się krajobraz wsi poprzez agregowanie pól, wycinanie alei drzew pożytkowych nad rzeczkami, rowami i drogami polnymi, wprowadzanie na szeroką skalę monokultur, które nie służą rozwojowi rodzin pszczelich. Na szczęście od 1 stycznia 2014 r. obowiązywać będzie rolników Dyrektywa Parlamentu Europejskiego i Rady 2009/128/WE z dnia 21 października 2009 r. Stanowi ona o ramach wspólnotowego działania na rzecz zrównoważonego stosowania pestycydów, czyli tzw. pakiet pestycydowy. Dyrektywa ta wprowadza od 1 stycznia 2014 roku, obowiązek stosowania zasad zintegrowanej ochrony roślin przez rolników we wszystkich krajach UE. Oznacza to, że nie na samej chemii będzie opierała się ochrona roślin, lecz stanie się ona narzędziem wspomagania działań technicznych i biologicznych ochrony roślin rolniczo-uprawnych.

Wróćmy do naszego znikania pszczół. Zacznijmy od wymienienia negatywnych czynników cywilizacyjnych, wpływających na zdrowie pszczół.

1. Stosowanie w rolnictwie najnowszej generacji środków chemicznych (neonikotynamidów);
2. Coraz powszechniejsze stosowanie roślin genetycznie zmodyfikowanych (GMO);
3. Ogólne zatrucie środowiska (powietrza, wody i gleb);
4. Wprowadzanie w rolnictwie na szeroką skalę monokulturowych upraw roślin;
5. Rozwój komunikacji drogowej;
6. Inne czynniki jeszcze dzisiaj niedookreślone;

7. Inwazja na pszczoły roztoczy Varroa destructor, wraz wszystkimi chorobami jej towarzyszącymi (głównie wirusowymi).

Państwo z pewnością zwrócą uwagę na ekstra specjalne wyróżnienie punktu 7 dotyczącego warrozy. Wg mojej wiedzy i moich doświadczeń sprawa wygląda tak: na osłabione pszczoły przeróżnymi czynnikami cywilizacyjnymi "rzuca się" wygłodniały roztocz V. destructor i przy tradycyjnym stosunku pszczelarza do leczenia pszczół z tej choroby (w całym roku jednorazowe leczenie rodzin pszczelich - najczęściej jesienią) następują masowe upadki pszczół. Dawniej zakładaliśmy lekarstwo tuż po lipie, a teraz czekamy jeszcze do jesieni na miód nawłociowy i to leczenie przesunęło się na jesień. Pszczoły często są już tak wyczerpane warrozą, że to leczenie jest bezkuteczne i po karmieniu pszczół "znikają" one z naszych pasiek.

Tak więc, uodparnianie się warrozy na leki z grupy tzw. twardej chemii (z wyjątkiem oparów Apiwarolu) jest faktem, ale równoczesnym faktem jest osłabienie pszczół wieloma nasilającymi się czynnikami cywilizacyjnymi. Dlatego współczesne pszczelarzenie wymaga dużo więcej pracy niż przed 15 czy nawet 10 laty! Oczywiście, nie zatrzymamy postępu cywilizacyjnego, ale myśląc o chorobach pszczół - szczególnie o warrozie - przez cały rok, możemy skutecznie ratować nasze pszczoły. Niestety, wymaga to dużo większego wysiłku niż dawniej!

Teraz wyniki zimowli w mojej pasiece. Państwo pamiętają, to co na wstępie zacytowałem, że pasieka jest położona w otoczeniu rolniczym o bardzo wysokim poziomie "kultury" rolnej (nie jestem z tego powodu szczęśliwy - w każdym sezonie drżę jak zając na miedzy, czy moim pszczołom nie zdarzy się nieszczęście), ale na chwilę obecną jest taka oto sytuacja:
zazimowałem 78 rodzin (wraz 3 rodzinkami z matkami zapasowymi),
padło 3 rodziny,
przyczyny upadków 1 rodzina - brak matki i pszczoły-trutówki nie potrafią założyć kłębu zimowego. Silna rodzina po prostu zamarzła,
2 rodziny - silna biegunka (złapały spadź jesienną)
rodziny słabe, do połączenia 5 - przyczyna jak wyżej.
Silne lub bardzo silne rodziny - 70 (czerw kryty na 4 sporadycznie na 5 ramkach). Dane z przeglądu 23-25 marca br. Stan zapasów - duży i bardzo duży. Czy było konieczne dokarmianie pszczół, naprzód ciastem miodowo-cukrowym, a później ramkiem pokarmu "na główkę"? Było to potrzebne tylko w 7 rodzinach, które być może nie doczekałyby do pierwszych pożytków. Zapewne jeszcze jesienią dały się obrabować, co przy dużym zagęszczeniu uli w pasiece dość często się zdarza. To wszystko co mam do powiedzenia w ramach podsumowania tego wątku. Wyniki tej zimowli nie są rewelacyjne (nie uniknąłem upadków pszczół w ogóle), ale jeżeli nie będzie jakiejś katastrofy (wytrucia), co najmniej 70 rodzin powinno być dobrze przygotowanych do sezonu pszczelarskiego.

Pozdrawiam

Pszczoły mówią nam, że jeżeli nadal będziemy
mieli eksploatacyjny stosunek do przyrody - to one odejdą!

Wzięte z filmu: Queen of the Sun

P.S.
Należałoby się jeszcze na kanwie tego wątku zastanowić się rozwojem pszczelarstwa w bliższej i dalszej przyszłości. Może Państwo coś w tym temacie napiszą?


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Maciej Winiarski dnia Pią 9:23, 30 Mar 2012, w całości zmieniany 4 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Maciej Winiarski



Dołączył: 12 Sty 2010
Posty: 282
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 19 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Opola

PostWysłany: Czw 9:04, 05 Kwi 2012    Temat postu:

Dzień dobry Państwu,

piszę, ten post z ciężkim sercem i to nie tylko spowodowanym wydarzeniami Wielkiego Tygodnia, który właśnie przeżywamy, lecz również sytuacją wielu polskich pszczelarzy po zimie 2011/2012. Otóż, znowu jest spory odsetek pszczelarzy, którzy ponieśli duże straty w swoich pasiekach.

Jest to zdumiewające, tak wiele się mówi i pisze, aby nie lekceważyć chorób pszczół z warrozą na czele. Piszą o tym w pszczelarskich czasopismach naukowcy i praktycy i na forach pszczelarskich wielu doświadczonych pszczelarzy. Fakt ten jest zdumiewający i równocześnie bardzo smutny.

Jeszcze raz przyjrzyjmy się rowojowi w rodzinie pszczelej roztoczowi V. destructor. Jeżeli do przedwiośnia, czyli do początku czerwienia matek po przerwie zimowej (zakładając optymistycznie, że takowa ma miejsce) przeżyje 30 samic warrozy i my nie leczymy na wiosnę rodzin pszczelich, to jedni naukowcy podają, że jesienią w tej rodzinie będzie 10 tys. sztuk warroz, a inni, że "tylko" 8 tys. Czy w jednym, czy w drugim przypadku będzie jej tak dużo, że stwarza to realne zagrożenie dla dalszego bytu tej rodziny.

W związku z pojawieniem się miodu nawłociowego, ogromna większość pszczelarzy przesunęła pierwsze leczenie pszczół na II połowę września. Oznacza to, że tysiące pszczół wygryza się bardzo osłabiona żerowaniem warrozy pod zasklepami czerwiu i nie może przeżyć zimy. Dlatego część rodzin po wzięciu pokarmu zimowego "wyprowadza się - w zaświaty" - jeszcze jesienią, część w czasie zimy, a najlepsze rodziny "ciwieją" aż do wiosny i wymagają ścieśnienia gniazd do 3-4 ramek. Po nich też nie możemy się spodziewać przyzwoitego zbioru miodu.

Prawie, że najważniejsza sprawa. Nawet jeżeli skutecznie wyleczymy rodziny pszczele z warrozy - to pozostają w niej choroby rozwleczone przez roztocze V. destructor - głównie wirusowe. Ponadto, "na krzywe drzewo wszystkie kozy skaczą" i osłabione żerowaniem warrozy pszczoły, bardzo łatwo łapią inne choroby. Pszczelarze mnie pytają: "Kiedyś była warroza może nawet silniejsza niż teraz i pszczoły miały się dobrze, no więc jak to jest teraz?" Ano tak, że kiedyś V. destructor była zdrowa (wolna od wirusów, z wyjątkiem wirusa zdeformowanych skrzydeł), a teraz naliczono aż 14 szkodliwych wirusów, przy czym jedna samica potrafi w swoim ciele mieć 3-4 różne gatunki wirusów zabijających pszczoły. Zatem nawet jeżeli skutecznie wyleczymy warrozę, to szkodliwe wirusy zostają i dalej działają destrukcyjnie na rodzinę pszczelą.

Dlatego kolejny raz powtarzam: O warrozie musimy myśleć przez cały rok i utrzymywać jej liczebność w rodzinie pszczelej na możliwie minimalnym poziomie. Aby ten cel osiągnąć, to pszczelarz musi przyjąć do wiadomości prosty fakt, że jedno, nawet najskuteczniejsze leczenie w roku nie może wystarczyć aby pszczelarz miał pewność, że zimowla obędzie się bez większych strat w pasiece.

Już prościej tych spraw nie mogę wytłumaczyć i mogę mieć tylko nadzieję, że pszczelarze czytają posty dotyczące leczenia pszczół (oczywiście, nie tylko moje), i że w końcu uwierzą, iż z warrozę można pokonać i mieć po każdej zimie zdrowe pszczoły. Konieczne jest w tym miejscu jedno zastrzeżenie: są rejony w Polsce, gdzie problemy ze zdrowiem pszczół mogą wynikać z innych przyczyn niż warroza, np. zimowanie pszczół na miodzie spadziowym. W takich rejonach konieczne jest zupełnie inne podejście do tematu. Oczywiście, pszczelarze ci też borykają się z warrozą, ale mają inne, wcale niebagatelne problemy z zimowlą pszczół.

Szybko zbliżające się Święta Wielkanocne są Wielkim Świętem Nadziei. Życzę wszystkim pszczelarzom, aby ta Nadzieja towarzyszyła nie tylko podczas Świąt lecz również we wszystkich pracach pasiecznych i dawała pewność, iż wszystkie przeszkody i trudności można pokonać. Wesołych Świąt.

Maciej Winiarski

Głaz ogromny, ciężki rzucono Jemu w piątek,
Zapierając nim knowania i zdrady własne.
Śmiercią śmierć gromiąc, Zmartwychwstały niedzielnym
Świtem ruszył kamień - na nadzieję twoją i moją...


(Stanisław Kółkowski – fragment
Opole, kwiecień 2000)


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Maciej Winiarski



Dołączył: 12 Sty 2010
Posty: 282
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 19 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Opola

PostWysłany: Wto 8:26, 10 Kwi 2012    Temat postu:

Święta, święta i po świętach!

Tym razem wcale mnie nie dziwi, że nikt z Państwa nie zabrał głosu w sprawie przyszłości polskiego pszczelarstwa. Stało się tak, ponieważ każdy pszczelarz doskonale wie, że przypomina to "wróżenie z fusów". Ja też nie jestem w stanie dokładnie opisać co się stanie w przyszłości, co najwyżej mogę tylko zarysować tendencję jakie dają się już dzisiaj zauważyć.

1. Zdecydowana większość pszczelarzy, a wśród nich niektórzy działacze związkowi, zaczynają zdawać sobie sprawę, że dalsze rozbijanie ruchu związkowego prowadzi do całkowitej marginalizacji środowisk pszczelarskich w życiu gospodarczym Polski. W związku z tym trwają dyskusje na temat ponownego zjednoczenia w postaci jakiejś formy skonfederowania lilipucich dzisiaj, organizacji pszczelarskich;

2. Nadal trwają intensywne badania produktów pszczelich nad pozostałościami środków chemicznych z leków używanych do leczenia pszczół. Najprawdopodobniej jakieś pozostałości leków zostaną wykryte (jest tylko kwestia czasu i czułości metod badawczych) i w związku z tym zostaną wycofane leki z grupy tzw. twardej chemii. Pszczelarzom pozostaną do dyspozycji kwasy organiczne, olejki eteryczne i metody biotechniczne.

3. Problem skutecznego leczenia pszczół z warrozy nadal będzie Nr 1 w dającej się przewidzieć przyszłości (15-20 lat). Do tego może dojść następny pasożyt azjatycki pszczół Tropilaelaps clareae. Taką groźbę sygnalizował już około 15 wstecz Pan Stanisław Zbieg w prywatnej korespondencji ze mną.

4. Zostaną lepiej poznane właściwości dietetyczne i lecznicze produktów pszczelich, w związku z tym należy się spodziewać podwojenia konsumpcji miodu w Polsce.

5. Być może zostaną opracowane zupełnie nowe, dzisiaj nam nieznane sposoby wykorzystywania produktów pszczelich, szczególnie w przemyśle kosmetycznym, farmaceutycznym i spożywczym.

6. W obliczu dalszego ograniczania liczebności gatunków owadów zapylających w naturalnym środowisku, nadal będzie rosło znaczenie udomowionych pszczół miodnych. Być może pszczelarze w końcu doczekają się sensownych opłat za świadczone usługi zapylania w rolnictwie i w naturalnym środowisku.

Myślę, że tych 6 punktów nie wyczerpuje listy zmian, jakie nastąpią w bliższej i dalszej przyszłości w polskim pszczelarstwie, ale mnie tylko one na dzień dzisiejszy nasunęły się. Jak będzie to zobaczymy.

W obliczu rozpoczętego już sezonu pszczelarskiego, bardzo serdecznie życzę wszystkim Pszczelarkom i Pszczelarzom w Polsce, aby sezon ten jak najlepszy, a co najmniej nie gorszy niż w 2011 roku.

Pozdrawiam

Pszczoły mówią nam, że jeżeli nadal będziemy
mieli eksploatacyjny stosunek do przyrody - to one odejdą!


Wzięte z filmu: Queen of the Sun


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:    Zobacz poprzedni temat : Zobacz następny temat  
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Karpacki Związek Pszczelarzy Strona Główna -> Gospodarka pasieczna Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3  Następny
Strona 2 z 3

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Regulamin